6 VI 2012 planeta Wenus znajdzie się w jednej linii pomiędzy Ziemią a Słońcem i nastąpi niezwykły astronomiczny spektakl - przejście Wenus na tle tarczy Słońca. Mechanizm tego zjawiska jest analogiczny do zaćmienia Słońca, gdy na drodze Ziemia-Słońce staje Księżyc, jednak ze względu na odległości dzielące sąsiadujące planety, cień rzucany przez Wenus na Słońce będzie nieporównywalnie mniejszy i nie nastąpi spektakularne zaćmienie. Obserwowany obraz będzie raczej przypominał niespieszną wędrówkę muchy po obrusie na okrągłym stole.
Już od czasów Ptolemeusza Klaudiusza - autora geocentrycznego modelu Układu Słonecznego (II w.) - astronomowie wiedzieli, że Merkury i Wenus mogą czasem znaleźć się między Ziemią a Słońcem, a wtedy obserwatorzy znajdujący się na dziennej półkuli ziemskiej widzą "przejście planety", czyli przesuwanie się tarczy planety na tle tarczy Słońca. Obserwacje przejść planet prowadzone są systematycznie od XVII wieku, kiedy to Johannes Kepler opracował metodę obliczania dat tych zjawisk. Oprócz tego, że są one niezwykle piękne i widowiskowe, mają ważne zastosowanie - obserwacje prowadzone z różnych punktów Ziemi pozwoliły po raz pierwszy stosunkowo dokładnie wyznaczyć jej odległość od Słońca metodą paralaksy (jest to kąt, pod jakim promień Ziemi widziany jest ze środka Słońca; jeśli go wyznaczymy, pozostają już tylko proste obliczenia z proporcji trygonometrycznych). W 1716 roku Edmund Halley opisał metodę wyznaczania paralaksy Słońca za pomocą pomiarów różnic długości czasów przejścia Wenus, zmierzonych przez obserwatorów znajdujących się w odległych miejscach o znanych szerokościach geograficznych. Wystarczy do tego dokładny zegarek i możliwość obserwacji pierwszego i ostatniego kontaktu obu tarcz. I choć dziś odległość Ziemi od Słońca mierzy się z dużą dokładnością za pomocą radarów i dalmierzy laserowych (wynosi średnio ok. 149 597 870.691 km - wynik z 1995 roku), to warto przy okazji obserwacji przejścia Wenus odtworzyć wyniki dawnych astronomów.
Tranzyt Wenus, jak inaczej nazywamy zjawisko przejścia, występuje niezwykle rzadko (w ubiegłych wiekach obserwowane były przejścia w latach 1631, 1639, 1761, 1769, 1874 i 1882, brak ich było w XX wieku). Ostatnie miało co prawda miejsce w 2004 roku, ale następne będzie dopiero za 105 lat (11 grudnia 2117 roku) i nie będzie widoczne z Polski (najbliższe widoczne od nas w całości będzie w czerwcu 2247 roku). Tym bardziej warto zerwać się skoro świt, by je obejrzeć. Wenus wejdzie pomiędzy Ziemię a Słońce już o godzinie 0.28, ale zjawisko stanie się widoczne oczywiście dopiero po wschodzie Słońca (we Wrocławiu nastąpi to o 4.40). Jeśli dopisze pogoda i niebo będzie bezchmurne, przez ponad dwie godziny widoczna będzie ostatnia faza tranzytu i moment ostatniego kontaktu. Cień Wenus całkowicie zniknie ze słonecznej tarczy około 6:55.
Bezwzględnie należy pamiętać, aby nie patrzeć bezpośrednio na Słońce gołym okiem, a tym bardziej przez żadne urządzenia optyczne. Grozi to poważnym uszkodzeniem wzroku, a nawet ślepotą (doświadczeni badacze Słońca wiedzą, że można spojrzeć na nie przez teleskop tylko 2 razy w życiu - raz lewym i raz prawym okiem). Do obserwacji trzeba uzbroić oko w zadymione szkło lub okulary do spawania. A najlepiej rzucać obraz z lornetki lub teleskopu na ekran.
Na wspólne bezpieczne obserwacje tranzytu Wenus metodą projekcyjną za pomocą teleskopu 15 cm skierowanego w Słońce, z którego obraz rzucany jest na ekran, wrocławscy astronomowie z Uniwersytetu zapraszają w godz. 5:00 - 7:00 na Wieżę Matematyczną w gmachu głównym. Wstęp na nią w tych godzinach będzie bezpłatny. Obserwacje umilą opowieści o planecie Wenus i historii jej tranzytów w wykonaniu prof. Pawła Rudawego, który jest ogólnopolskim koordynatorem programu Venus Transit 2012, i jego współpracowników z Instytutu Astronomicznego UWr.
Tranzyt Wenus można też oglądać podczas otwartego pokazu Szkolnych Warsztatów Astronomicznych XVII LO we Wrocławiu. Obserwacje będą prowadzone za pomocą teleskopów szkolnych i prywatnych z górki obok Cmentarza Żołnierzy Polskich (pętla tramwajowa na Oporowie przy ulicy Grabiszyńskiej) w godzinach 4:00-7:00.
Natomiast w wigilię tranzytu zespół astronomów z Wrocławia w składzie Tomasz Mrozek, Ewa Niemczura i Sylwester Kołomański zaprasza na całonocne czuwanie i wspólne powitanie Słońca przy schronisku na Stogu Izerskim w Świeradowie-Zdroju. Będzie okazja do oglądania nocnego nieba przez teleskop oraz prelekcje o wykorzystaniu obserwacji tranzytów do wyznaczenia odległości w Układzie Słonecznym. Pierwszy wykład rozpocznie się o godz. 20.00. Na Stóg Izerski można dostać się koleją gondolową ze Świeradowa (do 17) lub pieszo (około 5 km). W schronisku można przenocować.
6 VI pikniki astronomiczne, pokazy, prelekcje i obserwacje nieba będą odbywały się w całej Polsce i na świecie. Szczegółowe informacje o wszystkich imprezach i o samym zjawisku tranzytu można znaleźć na stronie programu Venus Transit 2012. Są tam gotowe prezentacje i inne materiały dydaktyczne. Tam będzie też można obejrzeć transmisje ze spektaklu na żywo z różnych obserwatoriów astronomicznych (w tym NASA) oraz przyłączyć się do międzynarodowej akcji wyznaczania dokładnej wartości jednostki astronomicznej (AU - astronomical unit), równej długości wielkiej półosi elipsy, po której Ziemia obiega Słońce. Stanowi ona podstawowy wzorzec długości przy pomiarach odległości planet w Układzie Słonecznym.
Poniżej zamieszczamy fotorelację z obserwacji tranzytu Wenus z Wieży Matematycznej. Autorem zdjęć jest Zbigniew Kołaczkowski z Instytutu Astronomicznego UWr, któremu dziękujemy za ich udostępnienie.
Ostatnie dwa zdjęcia prezentują zestaw optyczny wykonany ad hoc przez studentów Wydziału Matematyki i Informatyki UWr. Pytanie konkursowe: dlaczego cień Wenus na obrazie rzucanym z teleskopu zbliża się do górnej krawędzi Słońca, a na obrazie z lornetki do dolnej? Na osoby, które pierwsze udzialą poprawnej odpowiedzi, czeka nagroda-niespodzianka.
Więcej porannych zdjęć z Wieży Matematycznej można znaleźć tutaj oraz tutaj.
???
Długo zastanawiałam się nad tym problemem. Szukałam informacji w sieci, ale niewiele to dało. W końcu pomysł przyszedł mi sam do głowy, nie wiem jednak, czy jest to dobry trop...
Na obrazie słońca rzucanym na ekran przez teleskop Wenus widać w górnej części tarczy słońca (czyli tak jak było w rzeczywistości), natomiast na obrazie rzucanym na ekran przez lornetkę - w dolnej części tarczy słońca (zatem ten obraz jest odwrócony). Wiedziałam, że ma to związek z różnicami w budowie i działaniu teleskopu i lornetki, ale nie potrafiłam tego uzasadnić.
Dowiedziałam się, że w lornetkach oprócz soczewek zastosowane są pryzmaty, które mają za zadanie odwrócić obraz odbity w soczewkach, tak żebyśmy widzieli go prawidłowo. Natomiast patrząc przez teleskop, widzimy obraz odwrócony (nie stosuje się pryzmatów, dodatkowych soczewek ani luster, ponieważ każde kolejne odbicie powoduje stratę światła, gdyby nie to, widzielibyśmy obraz prosty, ale za to mniej ostry i ciemniejszy).
Zatem dlaczego podczas obserwacji Wenus było na odwrót? Dlaczego obraz słońca rzutowany na ekran przez teleskop nie był odwrócony, a ten rzutowany przez lornetkę był? Moje przemyślenia doprowadziły do wniosku, że dzieje się tak, gdy ekran ustawimy za ogniskiem. Czy to dobra odpowiedź?
Poprawna odpowiedź
Odpowiedź Agnieszki jest właściwie poprawna, choć nie do końca precyzyjna. Nie chodzi o to, że ekran ustawiamy za ogniskiem, a o to, że obraz po przejściu przez obiektyw musi powstać przed ogniskiem okularu, czyli inaczej niż podczas tradycyjnych obserwacji prowadzonych przez teleskop. Sprawę wyjaśnia proste ćwiczenie z geometrii optycznej.
Schemat powstawania obrazu w teleskopie (lub w lornetce bez pryzmatu) przedstawia rysunek 1.
Normalnie obraz odległego obiektu powstaje za ogniskiem obiektywu F1, a przed ogniskiem okularu F2. Dlatego przez okular obserwujemy obraz pozorny (bo przecinają się nie promienie lecz ich przedłużenia), powiększony i odwrócony. Jeśli ustawilibyśmy w tej sytuacji ekran za okularem (nie ważne czy przed, czy za ogniskiem), nie powstanie na nim żaden czytelny obraz. Co zatem należy zrobić, aby obserwacja obrazu na ekranie była możliwa? Instrukcje przeprowadzenia obserwacji tranzytu (patrz np. tutaj) nakazują kręcić okularem aż do uzyskania ostrego obrazu na ekranie. To "kręcenie" odpowiada za rozkalibrowanie teleskopu i zmianę położenia ogniska okularu względem obrazu uzyskanego z obiektywu, tak aby znalazł się przed ogniskiem F2. Zaistniałą wtedy sytuację przedstawia rysunek 2.
Rzeczywiście, jeśli ekran ustawimy w odpowiedniej odległości za ogniskiem okularu, powstanie na nim obraz rzeczywisty i prosty.
Agnieszce gratulujemy dociekliwości. Nagrodę wysyłamy pocztą.
Zaspokojona ciekawość :)
Nie spodziewałam się nagród, bo wiedziałam, że moja odpowiedź nie jest precyzyjna. Ale dzięki tym wyjaśnieniom sama dokładnie zrozumiałam, na czym problem polegał. Dziękuję.